wtorek, 6 lutego 2018

"Pypcie na języku" — felietony o języku

Tytuł:          Pypcie na języku 
Autor:          Michał Rusinek   
Wydawnictwo:    Wydawnictwo Agora
Rok 1. wydania: 2017             

Zbiór felietonów poświęconych różnorodnym zagadnieniom związanym z językiem polskim. Teksty bardzo lekkie, niekiedy wręcz śmieszne (przy pewnej trasie dla motocyklistów rechotałam w głos). Pisane raczej bez ogólnej strategii — ot, co Autorowi przyszło do głowy lub rzuciło się w oczy, to obsmarował. Niekiedy zahaczają o politykę, ale Rusinek koncentruje się głównie na polszczyźnie. Może warto wyjaśnić tytuł: pypeć to coś, co uwiera, zwraca uwagę na język.

Felietony są bardzo krótkie — zazwyczaj około półtorej strony. Zostały pogrupowane w dziewięć części: anegdotki z życia Autora (tak, słynne "ja się deklinuję" też tu jest), wyrażenia związane z kulturą, historyczne, współczesne, wynikające z techniki, kulinarne, zapożyczone z innych języków, językoznawcze i obywatelskie. Każda część została opatrzona zabawnym rysunkiem.

Widać, że Rusinkowi leży na sercu czystość polszczyzny, ale nie próbuje o nią walczyć tak zajadle jak Stiller. Z jednej strony sprawia to, że czyta się przyjemniej, bez skoków ciśnienia. Z drugiej — trudniej nauczyć się czegoś nowego.

Stosunkowo dużo miejsca Autor poświęcił rodzinnemu Krakowowi, ale widać, że bywał również w innych miejscowościach. Do mnie chyba jednak nie zawitał. A może mówimy tu tak piękną polszczyzną, że nie ma się czego przyczepić? ;-)

Książkę czyta się bardzo szybko. Wpływa na to nie tylko lekkość pióra i poruszanych tematów, ale również sporo pustego miejsca. A to ćwierć czy pół strony po zakończeniu felietonu (prawie na każdej kartce), a to dwie czyste strony z okazji rozpoczęcia kolejnej części. I tylko drzew szkoda...

Językowo — tekst wypasiony, inaczej nie wypadało. Słownictwo bogate, poruszane problemy urozmaicone, usterek prawie nie ma, acz jedną literówkę wypatrzyłam. No, ale pojedyncza wpadka każdemu może się zdarzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz