piątek, 18 stycznia 2019

"Tae ekkejr!" — o różnicach

Tytuł:           Tae ekkejr!        
Tytuł oryginału: Tae ekkiejr!       
Autor:           Eleonora Ratkiewicz
Wydawnictwo:     Fabryka Słów       
Rok 1. wydania:  2003               

"Tae ekkejr" to "nie umrzesz" w języku elfów. Ludzki protagonista spotyka ledwie żywego ostrouchego, po czym za wszelką cenę próbuje uratować mu życie. Elfa nie tak łatwo zabić, więc starania kończą się sukcesem.

A potem zaczynają się schody — bohaterowie, obaj młodzi, niewiele wiedzą o zwyczajach tej drugiej rasy. Co dla jednego jest okazaniem pełnego szacunku dystansu, drugi odbiera jako śmiertelną zniewagę. Ale wyruszyli w tak poważnie misje, że nie ma kiedy kłócić się o drobiazgi. Zamiast tego wykorzystują różnice — gdzie jeden nie daje rady, tam drugi go wyręczy.

Postacie bardzo czarno-białe. Protagonista, chociaż jeszcze nastolatek, zdążył już zostać wytrawnym posłem, znawcą charakterów, nauczył się na pamięć wszystkiego, łącznie z zaklęciami, których użyć nie może, bo czarownikiem nie jest, i szczegółowymi mapami swojego kraju wraz z przyległościami. Rycerski pas zdobył w wieku kilku lat — tak wyszło. Przyjaciel elf niemal mu dorównuje, tylko jest odrobinę leniwy, więc mniej się nauczył.

Za to szwarccharakter jest taki zły, że już gorszy być nie może — głupi, małostkowy, podły, zarozumiały... Dla swoich prywatnych celów nie waha się zabijać, a nawet próbuje rozpętać wojnę między rasami. Jest tak tępy, że nie zdaje sobie sprawy, iż pełen sukces zakończyłby się torturami. Jedyna jego cecha, którą można uznać za zaletę, to niepospolita siła.

Wymyślony świat — raczej standardowe fantasy — również jest tak słodki, śliczny i infantylny, że tylko jednorożców brakuje. Krasnoludy nie klną i nie żłopią piwa, tylko są doskonałymi budowniczymi i naukowcami. Elfy i ludzie uważają się nawzajem za rasy wzniosłe i szlachetne. Bogacenie się na czyjejś krzywdzie to straszna hańba. Jeśli ktoś natychmiast potrzebuje konia, to go sobie bierze z niepilnowanego pastwiska, zostawiając dwukrotność wartości... Jak w bajce.

Fabuła w porządku, co najmniej jednemu z bohaterów ciągle grozi jakieś niebezpieczeństwo — to ten okropnie zły, wiecznie knujący antagonista się stara. Mało nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale czytelnikowi zatroskanemu o życie głównych bohaterów nie rzuca się to w oczy.

Ogólnie — lektura lekka, łatwa i przyjemna. Bez głębszych przesłań i skomplikowanych psychologicznie postaci.

Na końcu książki znajduje się dodatek — analiza języków różnych ras spisana przez krasnoluda — i glosariusz wyjaśniający garść terminów i działanie świata. Nawet ciekawie podane.

Pod względem językowym całkiem poprawnie, tylko sporadycznie literówki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz