Tytuł: Cesarzowe Habsburgów
Tytuł oryginału: Habsburgs Keiserinnen
Autor: Sigrid-Maria Größing
Autor: Sigrid-Maria Größing
Wydawnictwo: Lira
Rok 1. wydania: 2017
Jak głosi tytuł, to książka o koronowanych (na ogół) cesarzowych Habsburgów. Niekoniecznie o żonach cesarzy, bo to nie są tożsame zbiory. Każdej cesarzowej (a jest ich łącznie 26 plus dwie niedoszłe z powodu nagłej śmierci małżonka-następcy tronu) poświęcono kilka stron tekstu. Rozdziały ułożone chronologicznie.
Niestety, zawartość rozdziałów pozostawia wiele do życzenia — opisy są powierzchowne, jakby tworzone na podstawie kolorowych pisemek o życiu celebrytów. Kilka słów o negocjacjach przedmałżeńskich i dlaczego wybrano właśnie tę księżniczkę. Sporo zachwytów z serii "Ach, co to był za ślub!". Potem — ile dzieci urodziła, okoliczności śmierci i na tym koniec, przechodzimy do następnej. Bardzo mało o charakterze postaci, o dokonaniach. Nie uwierzę, że zostało bardzo mało danych o życiu tych kobiet. Przecież większość z nich prowadziła korespondencję, na pewno historycy analizowali każdy list. Miały swoje dwory, swoje wydatki... Tu już nie trzeba wyszukiwać strzępów informacji ze średniowiecznych kronik.
Historia zepchnięta do tła. Ot, ten cesarz rządził w trudnych czasach, bo wojna trzydziestoletnia, tamten miał kłopoty z Napoleonem. Być może austriackiemu czytelnikowi hasło "Metternich" lub podobne mówi wystarczająco wiele. Ja ledwie kojarzę, że ktoś taki istniał. Wydaje mi się, że dla polskiego odbiorcy należało dorzucić jakieś wyjaśnienia. W przypisach, notkach na początku rozdziału, gdziekolwiek...
Bo w tej chwili najciekawsze informacje, które wyniosłam z książki, to po pierwsze, rozjaśnienie kwestii porąbanej genetyki Habsburgów i konieczności notorycznego chowu wsobnego. Po drugie — garść refleksji na temat ewolucji dworskiej mody. Każdy rozdział zaczyna się od czarno-białego portretu cesarzowej, więc widać, jak to się zmieniało: od skromnych średniowiecznych sukien sięgających niemal do brody do śmiałych dekoltów oświecenia. Koronki, kryzy, falbanki, kokardy, kunsztowne fryzury...
Czyta się szybko, bo i tekstu stosunkowo niewiele — przy każdym rozdziale portret na całą stronę, następną zajmuje tytuł, trzecia całkiem pusta. Potem z pięć stroniczek tekstu i znowu trzy zmarnowane. Szkoda drzew.
W książce zamieszczono tablice genealogiczne. Miły gest — Habsburgowie byli niezbyt kreatywni w wymyślaniu imion i łatwo się pogubić w tych wszystkich Fryderykach, Franzach i Josefach. Jest również spis ilustracji. Nie ma bibliografii (czy bez tego można uznać książkę za faktycznie popularnonaukową?) ani spisu treści. Jakiś jego erzac stanowi chronologiczna lista cesarzowych. Z datami narodzin i śmierci (których na początku rozdziałów już nie ma) oraz mężami, ale bez numerów stron. Mapka imperium też by nie zaszkodziła.
Pod względem językowym bez rewelacji. Sporadyczne literówki, zdarzają się powtórzenia, gdzieś tam kłopocik z pisownią łączną/rozdzielną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz