niedziela, 14 czerwca 2020

"Dziecko Odyna" — skandynawskie YA

Tytuł:           Dziecko Odyna 
Tytuł oryginału: Odinsbarn     
Autor:           Siri Pettersen
Tom:             1             
Wydawnictwo:     REBIS         
Rok 1. wydania:  2013          

Pierwszy tom młodzieżowego fantasy podobno opartego na skandynawskich mitach. Podobno, bo za słabo je znam, żeby wyłapać głębsze nawiązania. Ot, bohaterka bywa nazywania dzieckiem Odyna, a kruki odgrywają znaczącą rolę. Nie widzę śladów Lokiego, Asów i całej tej reszty. Ale nie wykluczam, że wzrok nie ten.

Powieść o piętnastoletniej dziewczynie, która jest inna niż wszyscy wokół. Otóż — nie ma ogona. Jest jeszcze więcej różnic, ale nie zamierzam ich zdradzać przedwcześnie. Na pewno protagonistka to wyjątkowa osoba. Nietuzinkowa uroda, prawość w sercu, dużo odpowiedzialności za cały świat, brak czasu, by zadbać o wygląd, świetne opanowanie zawodu (w tym przypadku zielarki i lekarki). Może aż do przesady — dziewczyna potrafi wyleczyć każdą napotkaną chorobę, z sukcesem zaszywa poważne rany w warunkach polowych... Jak to w YA.

Ma oczywiście ukochanego (chociaż z początku sama o tym nie wie) partnera — jeszcze bardziej wyjątkowego niż ona. Niezwykle przystojny, wyjątkowo utalentowany arystokrata, przedmiot westchnień większości dziewczyn, obiekt zawiści i uwielbienia... Kochają się, że strach, ale nie mogą być razem, bo... Bo coś musi napędzać fabułę. Trzeba przyznać, że przeszkody są liczne i zróżnicowane.

Świat przypomina typowe dla fantasy quasiśredniowiecze. Zapewne skandynawskie — sporo śniegu i skał, trochę lasów, mało upału. Tyle tylko, że przesycone magią, a mieszkańcy mają ogony. Inne rasy też występują, bardzo podobne do ludzi, nie żadne krasnoludy ani elfy. I odwieczna walka dobra ze złem.

Czyta się szybko, chociaż bez głębszych refleksji. No, może ciekawie zostało pokazane, jak absolutna władza absolutnie korumpuje. Ci najwyżsi i najważniejsi na świecie nie są ani mili, ani przyzwoici, ani odpowiedzialni... Koncentrują się głównie na trzymaniu władzy pazurami.

Pod względem językowym w miarę dobrze, ale sporadycznie trafiają się literówki, gdzieś tam zaimek odsyła w Kosmos...

2 komentarze:

  1. A nie raziło Cię to posługiwanie się przez autorkę głównie krótkimi zdaniami czy wręcz równoważnikami zdań? Tu moja opinia:
    http://seczytam.blogspot.com/2017/12/siri-pettersen-krucze-pierscienie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, jakoś nie zwracam uwagi na rytm zdań. Bardziej mnie gryzą w oczy zgubione podmioty.
      A Twoją opinię (chyba część) już widziałam na LC.

      Usuń