piątek, 21 kwietnia 2017

"Sto zabobonów" — sensowny zbiorek

Tytuł:           Sto zabobonów  
Autor:           Józef Bocheński
Wydawnictwo:     PHILED         
Rok 1. wydania:  1987           

Podtytuł: "Krótki filozoficzny słownik zabobonów". Zbiór ponad stu niedługich (średnio nieco ponad stronę), ułożonych alfabetycznie haseł dotyczących różnych "zabobonów" czy też przesądów lub błędów bardzo rozpowszechnionych w ostatnich dziesięcioleciach; od "aktywizmu" do "zwierząt". Terminy najczęściej dotyczą filozofii i ekonomii (zwłaszcza politycznej). Zapewne głównie ta druga dziedzina — acz niekoniecznie tylko ona — sprawiła, że książka nie mogła ukazać się w normalnym trybie. Najpierw opublikowano ją w Paryżu, potem miało miejsce kilka nielegalnych polskich wydań...

Przemyślenia Autora uważam za interesujące i warte poznania. Podejrzewam, że gdyby więcej ludzi uświadomiło sobie popełniane błędy, a czasami po prostu głupie nieporozumienia, świat stałby się piękniejszy.

Spodobała mi się teza, że nowożytna filozofia (definiowana jako filozofia od odrodzenia do obecnej) przeżywa regres. Coś w tym jest... Nie znam się, ale też czasami mam takie wrażenie, szczególnie w odniesieniu do ostatniego stulecia czy dwóch. A może po prostu zbytnio szanuję starożytnych myślicieli?

Nie zgadzam się natomiast z Autorem co do hasła "prawda względna". Uważam, że może istnieć prawda, która zależy od umowy czy punktu widzenia. Sądzę, że wynika to z twierdzenia Gödla. Na szczęście takie sytuacje bardzo rzadko pojawiają się w codziennym życiu.

Mam również wrażenie, że Bocheński zbyt mocno próbuje przekonać odbiorcę do własnych koncepcji duszy. Cóż, nie zaraził mnie swoją pewnością.

Językowo dobrze, nie zapamiętałam żadnych błędów.

6 komentarzy:

  1. Finklo droga, niestety nie mogę się powstrzymać - to "ekonomi" kłuje w oczy :(.
    A w temacie tematu - nie tylko filozofia przeżywa regres. Wydaje się, że "en masse" jesteśmy głupsi. I nawet jeśli się znajdzie jakiś ponadprzeciętny myśliciel, to nie ma rozumiejących go odbiorców. Ja też, przyznam ze wstydem, przeważnie filozoficznie odpadam :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj, paskudna literówka. Zaraz poprawię, dziękuję.
      Że regres powszechny, to się nie zgodzę -- astronomia, fizyka kwantowa, medycyna, genetyka i wiele innych nauk -- sporo się w tych działach pozmieniało. A filozofia nadal tworzy przypisy do Platona, miele stare prawdy, od czasu do czasu wymyślając coś jeszcze mniej zrozumiałego niż dotychczasowe dzieła.

      Usuń
  2. No właśnie. W naukach "ścisłych" - jest postęp, nie przeczę. Ale też dlatego, że naukowcy z tych dziedzin mają "odbiorców" swoich odkryć. Ludzi, którzy ich rozumieją. Ale jak długo jeszcze? Czy zauważyłaś wśród młodego pokolenia zanik ciekawości? Dla mnie ciekawe zawsze było - jak to działa, dlaczego tak się dzieje? A młodzież obecna? Ważne że komórka działa, słońce świeci i żołądek colę przyjmuje - a jak, dlaczego? To nieistotne.
    Toteż obawiam się, że kolejni odkrywcy cząstek "subkwarkowych", jednolitej teorii pola czy zasad działania ciemnej materii - nikomu już "nie sprzedadzą" swoich odkryć. Bo nikt ich nie zrozumie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, większość się nie interesuje. Ma działać, nieważne jak. Ale są wyjątki, które wiedzą. I to one mogą potrzebować dokonań innych, dyskutować o nich.
      Może różnica polega na tym, że w naukach ścisłych nowe rzeczy się odkrywa, a w filozofii --- wymyśla. ;-)

      Usuń
  3. Czyli - zostało jeszcze coś do odkrycia, ale nic - do wymyślenia. Strasznie pesymistycznie!
    A tych wyjątków coraz mniej, zdaje się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może tak: jak już coś nowego zostanie odkryte, wtedy niewyjątkowa reszta na pewno wymyśli, jak to wykorzystać niezgodnie z przeznaczeniem. ;-)
      O liczbie wyjątków trudno się wypowiadać -- za mało znajomych. ;-)

      Usuń