Tytuł: Wszystko czerwone
Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra
Rok 1. wydania: 1974
Kryminał, którego akcja rozgrywa się w Danii, u przyjaciółki narratorki. Pierwsze zwłoki zostają zauważone już na dziewiętnastej stronie. Potem co chwila pojawiają się kolejne, a tu podejrzanych mnóstwo. Humor jednak góruje nad kryminałem, bo często trupy okazują się nie do końca zabite, co pozwala na lekkie traktowanie powieści.
Czytając książkę po raz kolejny, niekiedy miałam wrażenie, że postacie zachowują się nierozsądnie, coś tam przeoczają, coś tam lekceważą, ale te usterki nie rzucają się w oczy, przyćmione humorem typowym dla Autorki. Chociaż w końcu zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem bohaterowie jako tako funkcjonują mimo notorycznie zarywanych nocy.
Chmielewska kontynuuje wykorzystywanie cudzoziemców próbujących mówić naszym językiem do rozśmieszania czytelnika. Tym razem padło na duńskiego policjanta z polskimi korzeniami i naleciałościami biblijnymi. "Ta dama [...] to wasza mać?" przeszło do klasyki. "Narząd morda posiadamy. [...] Azali kto jego wie?" również bardzo mi się spodobało. Znaczy, wielcem kontenta z owej wypowiedzi.
Jak często u tej Autorki — dostajemy niezwykły splot zbiegów okoliczności. Niby możliwe, szczególnie każdy z osobna, ale wszystkie razem... Na ogół jednak nie ma czasu na zastanawianie się nad takimi kumulacjami, kiedy nie wiadomo, kto następny padnie ofiarą zabójstwa. I oczywiście — co na miejscu zbrodni będzie czerwone. Chwilami nachodziły mnie refleksje, że świat bardzo się zmienił w ciągu ponad czterdziestu lat. W dobie telefonów komórkowych niektóre numery już by nie przeszły.
Postacie barwne i zróżnicowane; roztrzepana Alicja, powściągliwi Duńczycy, kilka nieprzytomnie zakochanych kobiet, dorastający chłopak w stadzie bab... Czasami bohaterowie stereotypowi, jednak nie w stopniu rażącym. Jeśli występuje jakaś kobieta (szczególnie Polka!), to musi być piękna.
Język bardzo ładny, dopracowany — Chmielewska nie wypuszcza stad literówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz