Tytuł: Z deszczu pod rynnę
Autor: Andrzej Mleczko
Autor: Andrzej Mleczko
Wydawnictwo: BGW
Rok 1. wydania: 1992
Dzisiejszy post nie mógł być poważny — padło więc na satyrę.
Album Mleczki jednak nie zawsze jest śmieszny, bywa że pod śmiechem czuć gorycz, bo i Autor porusza całkiem poważne tematy. Książka wydana ćwierć wieku temu, kiedy polski kapitalizm był jeszcze młody, a my zapoznawaliśmy się z urokami nowego systemu. Te doświadczenia doskonale oddaje obrazek ilustrujący okładkę: facet w połatanym ubraniu z biało-czerwoną chorągiewką w ręce przechodzi z paszczy jednej zębatej ryby (socjalizm) do drugiej (kapitalizm).
Obrazki (bo trudno w tym przypadku mówić o treści) zostały podzielone między dziewięć rozdziałów. Pierwszy, niejako tytułowy, traktuje o religii. Drugi to "Szkoła biznesu", w trzecim Mleczko dogryza politykom, w czwartym zajmuje się seksem. Piąty to "Horror" ze szczególnym uwzględnieniem niszczonego środowiska (i kilkoma obrazkami dedykowanymi Krakowowi). Następny rozdział pokazuje kilka absurdów, a siódmy poświęcony jest zwierzętom. W przedostatnim dostajemy bajki na dobranoc. Dziewiąty to kilka rysunków na różne tematy.
Po wielu latach budowania nowego ustroju, po dołączeniu do UE, podejrzanie wiele obrazków zachowało aktualność. Niestety.
Kreska Mleczki (i twarze postaci) jest tak charakterystyczna, że bez trudu rozpoznaje się rysunki jego autorstwa. Nawet gdyby nie miały tego bazgrołowatego podpisu na dole.
O języku nie ma co mówić — nie zawsze w dymkach znajdzie się kilka słów.
Mnie się te obrazki ciągle podobają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz