Tytuł: Siostra
Tytuł oryginału: Sister
Autor: Rosamund Lupton
Autor: Rosamund Lupton
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok 1. wydania: 2010
Nie przemówiła do mnie kompozycja powieści. Zaczyna się od tego, że bohaterka jest oblężona przez dziennikarzy. Czyli sprawa bardzo głośna, zapewne bulwersująca społeczeństwo. Ale trzeba czekać prawie całą książkę, żeby dowiedzieć się, o co chodzi. Samobójstwo kobiety, która urodziła martwe dziecko, nie doprowadziłoby do takiego wyrojenia mediów, morderstwo też raczej nie — gazety mogą przebierać w takich tematach jak w ulęgałkach. Jednak bardzo długo nie dowiedziałam się, o co naprawdę chodzi. Z tego powodu odnosiłam wrażenie, że narratorka coś przede mną ukrywa i irytowało mnie to.
Forma powieści to jakby list do zmarłej siostry. Albo monolog, którego ona ma słuchać. Bez różnicy, wydawało mi się to tak mało sensowne, że egzaltowane. Drugoosobowa narracja nieźle pasuje do obranej wizji książki, jednak trochę mnie męczyła. Nigdy nie czułam się młodszą siostrą, trudno mi było utożsamiać się z adresatką.
Dużo dygresji, które prawdopodobnie miały lepiej pokazywać relacje między siostrami, ale mnie wydawały się bez związku z fabułą, a niekiedy nawet całkiem niedorzeczne w sytuacji narratorki. Finał wcale nie poprawił tego wrażenia. A pamiętajmy, że narratorka już na dzień dobry podpadła mi ukrywaniem kluczowych informacji.
Dużo dygresji, które prawdopodobnie miały lepiej pokazywać relacje między siostrami, ale mnie wydawały się bez związku z fabułą, a niekiedy nawet całkiem niedorzeczne w sytuacji narratorki. Finał wcale nie poprawił tego wrażenia. A pamiętajmy, że narratorka już na dzień dobry podpadła mi ukrywaniem kluczowych informacji.
Rozwiązanie zagadki — kiedy już wreszcie nastąpiło — owszem, było ciekawe i grało na emocjach. Ale wydawało mi się, że nie wynagradzało tego całego czekania. Jakby Autorka tak długo obiecywała mi: "Poczekaj jeszcze chwileczkę, zaraz się zacznie", że w końcu zasnęłam.
Ogółem — za dużo emocji, a za mało zagadek do samodzielnego rozwiązania. Zapewne czytelnik miał czekać na wyjaśnienia, obgryzając paznokcie z nerwów. Ale to nie mogło chodzić o mnie.
W jednym miejscu ktoś nie dopilnował szczegółów: na stronie 175 napisano, że coś stało się 18 stycznia. A wcześniej dowiadujemy się, że to wydarzenie miało miejsce już po śmierci siostry (kilka dni później) i przyjeździe narratorki do Londynu. Ale nie uznaję tego za bardzo poważną pomyłkę. Gdzie indziej znajduje się poważniejsza, moim zdaniem, wpadka, ale jej opisywanie groziłoby spoilerami.
Pod względem językowym całkiem dobrze — nie rzuciły mi się w oczy żadne usterki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz