sobota, 15 czerwca 2019

"Starożytny Bliski Wschód" — o artefaktach

Tytuł:          Starożytny Bliski Wschód
Autor:          Piotr Bieliński         
Wydawnictwo:    PWN                     
Rok 1. wydania: 1985                    

Starożytność kojarzy się raczej z Grecją, Egiptem, ewentualnie powstawaniem "Starego Testamentu". W opracowaniu chodzi o jeszcze starszy okres, co wyjaśnia podtytuł: "Od początków gospodarki rolniczej do wprowadzenia pisma". Czyli gdzieś do IV tysiąclecia p.n.e., czasy zwykle nazywane prehistorią.

Książka została podzielona na osiem rozdziałów, uszeregowanych najpierw chronologicznie, a potem regionami. Zaczyna się od epipaleolitu w Syro-Palestynie, a kończy na schyłku neolitu w Mezopotamii i Elamie. Ostatni rozdział mocno różni się od pozostałych, bo traktuje o wybranych problemach badawczych.

Jak na moje potrzeby, wykład prowadzony jest na zbyt szczegółowym poziomie, brakowało mi szerszego spojrzenia na problematykę. Szczególnie na początku — dostajemy opis narzędzi, procentowy skład kości zwierzęcych, plany szałasów, ale bez wyjaśnień, czym omawiana kultura różniła się od sąsiednich, co ją z nimi łączyło, skąd pochodziła, czy handlowała z innymi... Potem sytuacja stopniowo się poprawia, zapewne brak ogólnych opisów wynika z ubóstwa i fragmentaryczności danych.

Czytając, można odnieść wrażenie, że analizowane kultury zostały stworzone przez narzędzia, ceramikę i budowle. Otrzymujemy opisy artefaktów, ale strasznie mało w książce ludzi. A skoro znaleziono jakieś pochówki, to chyba wiadomo, ile ówcześni mieszkańcy Bliskiego Wschodu mieli wzrostu, czy grzebano oddzielnie kobiety, mężczyzn i dzieci, czy różnicowano dary na ostatnią drogę, może nawet jak długo żyli właściciele szkieletów i na co zmarli. A tu głównie opisy geograficzno-klimatyczne, charakterystyka ceramiki (w jakim kolorze, z jakiej gliny, jak i czym zdobiona...), narzędzi (czy wkładki do sierpów były wyświecone od ścinania traw lub zbóż itp.), czy do chat wchodziło się przez drzwi, czy przez dach...

Książka jest przeznaczona raczej dla znawców tematu. Amator nie zrozumie wszystkiego (mało ogólnych zależności), a szczegóły niewiele mu powiedzą. Autor na ogół nie wyjaśnia specjalistycznych terminów. Na przykład wciąż nie wiem, jak wyglądał i do czego służył tylczak, chociaż słowo to pada mnóstwo razy — musiało to być bardzo popularne narzędzie.

Bardzo dużo ilustracji. Prawie półtorej setki rycin — głównie narzędzi kamiennych, ceramiki i planów osad lub domostw — zazwyczaj pokazujących wiele obiektów, niestety bardzo słabo opisanych, Na przykład "Przemysł kamienny z fazy Ali Kusz" (a ja ciągle nie wiem, czy tam jest tajemniczy tylczak) albo "Ceramika malowana z warstwy II A w Hacilar". Nawet skala nie zawsze jest podana. Do tego ponad 50 czarno-białych fotografii na końcu książki — tutaj przynajmniej dokładnie wyjaśniono, co przedstawiają. Niekiedy w tekście znajdują się bezpośrednie odwołania do nich.

Fachowcy, którym szczegółowa wiedza w tekście nie wystarczy, znajdą jeszcze tablice chronologiczne, mapy i dziesięć stron bibliografii. Wyszukanie w książce potrzebnych akurat informacji powinien ułatwić indeks nazw geograficznych, kultur i stanowisk archeologicznych.

Pod względem warsztatowym ładnie dopracowany tekst, tylko jedna literówka mi gdzieś mignęła, jakieś powtórzenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz