wtorek, 18 czerwca 2019

Finkla pisze — "Ja, legenda"

Tytuł:          Ja, legenda
Autor:          Antologia  
Wydawnictwo:    Fantazmaty 
Rok 1. wydania: 2019       

Dzisiaj ukazał się zbiór opowiadań "Ja, legenda". To pokłosie zorganizowanego na portalu Nowej Fantastyki konkursu pod tym samym tytułem. Cóż, pozostaje tylko mieć nadzieję, że przejdzie do legendy. ;-)

Okładka wygląda tak:



Wśród dwudziestu pięciu opowiadań znalazło się i moje — "Nowy gracz na rynku many". W ramach konkursu pojawiło się na portalu Nowej Fantastyki (w tej chwili dostępny jest tam jedynie fragment) i niektórzy mogą je już znać. Fantazmatowa wersja przeszła proces redakcji i korekty.

Oczywiście zachęcam do przeczytania i podzielenia się opiniami. :-)

Zbiór można pobrać bezpłatnie na stronie Fantazmatów.

8 komentarzy:

  1. Trzecie Twoje opowiadanie, które czytałem. Trzecie dobre. :) Mam dwie uwagi językowe. Może to nie do Ciebie, tylko redaktora, bo widziałem, że na NF sugerowali Ci poprawki, które potem pojawiły się w oficjalnym wydaniu. Zmęczony jak koń po westernie - jak najbardziej jest takie powiedzenie. Ty dałaś podczas westernu - też ok. Podczas kręcenia westernu - to już chyba za duża modyfikacja i niepotrzebne precyzowanie. Pusty dom (ten chłopak zabity przez Hakoona) - uważam, że też ma sens. Chłopak był w pustym domu, bo nikogo więcej tam nie było. Klimat fajny. Trochę mi zeszło ustalenie, kto jest kim (którą legendą), ale chyba tak miało być. Z rosyjskim też miałem trochę kłopotu, ale jak najbardziej był potrzebny do stylizacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo miła opinia. :-) Cieszę się tym bardziej, że to już trzecia taka. ;-)
      A z tym koniem i westernem to chyba lubię to powiedzonko, bo w innym tekście też użyłam (tylko koń był złachany). A może coś mi się pomerdało...
      Z ustalaniem legend różnie było -- ktoś odgadł Wołodię już przy opisie okularów, więc to chyba kwestia nie dość, że osobnicza, to jeszcze ostatnio czytanych/oglądanych rzeczy i chwilowych skojarzeń.
      Pamiętam, że ruskie legendy strasznie klęły po rosyjsku. Co będę polszczyznę kalać, ruski się świetnie do tego nadaje.

      Usuń
    2. Też lubię to powiedzonko, westernów sporo oglądam i zawsze tak się po robocie czuję. :)
      Pewnie tak, o Sekai to chyba nigdy wcześniej nie słyszałem, autostopowicza późno skojarzyłem.
      Polskie przekleństwa też były, a te ruskie właśnie nie wszystkie są na tyle podobne, żeby zgadnąć. :)

      Usuń
    3. Po robocie to pewnie więcej osób czuje się jak koń.
      Popatrz, a ja o tej legendzie od Sekai (o psie, którym opiekował się ktoś bardzo nieodpowiedni) słyszałam kilka razy. Po latach stwierdzam tylko, że imię wybrałam za bardzo wydumane. Ale poleciałam na podobieństwo do suki.
      Które bluzgi sprawiły problem?

      Usuń
    4. Imię właśnie fajnie pomyślane.
      Diermo (tu jeszcze z kontekstu się domyślałem), blin (to chyba łagodniejsze), fignia. W końcu wszystkie znalazłem.

      Usuń
    5. Może jednak wyjaśnię dla potomnych: diermo to nasze g..., blin to dosłownie naleśnik, ale pełni także funkcję "kurczę" (i też początek ma taki sam jak pierwowzór). Z fig -- podobnie. "Idzi na fig" to delikatna wersja tego powiedzonka od rosyjskiego okrętu wojennego. Po polsku można powiedzieć, że coś jest chusteczkowe. Fignia to pochodna.

      Usuń
    6. Dzięki. :)
      Blin - bladź, tak? Właśnie jako naleśnik kojarzyłem i to mnie myliło.

      Usuń
    7. Właśnie tak -- blin jest od bliadzi.

      Usuń