czwartek, 9 stycznia 2020

"Kółko się pani urwało" — męcząca bohaterka

Tytuł:          Kółko się pani urwało
Autor:          Jacek Galiński       
Wydawnictwo:    Wydawnictwo W.A.B.   
Rok 1. wydania: 2019                 

Według napisu na okładce — komedia kryminalna. Może i tak, chociaż z zastrzeżeniami. Zwraca uwagę bohaterka. To nie panna Marple, raczej jej przeciwieństwo. Jest głupia jak sznurówka prawego buta (acz z wymyślaniem usprawiedliwień dla swoich niecnych postępków radzi sobie nadspodziewanie dobrze), skrajnie egocentryczna, kapryśna jak primabalerina, wścibska... Dostrzegam w niej również zaletę — jest twarda.

Ale przede wszystkim męcząca. Najbardziej dla otoczenia, jednak także dla czytelnika. Pierwszoosobowa narracja pogłębia ten problem — bardzo źle patrzyło mi się na świat oczyma tego babsztyla. Zwłaszcza że nie trawię głupich bohaterów. Skoro się idiota wrąbał w problemy, nie pytając mnie o radę, to niech się beze mnie wyplątuje. A Zofia Wilkońska jest bliska bicia rekordów w tej dziedzinie. Niektórych może bawić, innych raczej wkurzać.

Fabuła nawet ciekawa. Zaczyna się od włamania do mieszkania protagonistki, wkrótce potem pojawia się trup, akcja ładnie się rozwija. Zakończenie pozostawia jednak kilka pytań bez odpowiedzi. I odnoszę wrażenie, że wątek bezdomnego nie został ani porządnie domknięty, ani w pełni wykorzystany.

Niekiedy wydawało mi się, że książka jest niespójna w szczegółach. Na przykład Mała Stopa najpierw wspomina, że ma kota i psa, a potem w jego mieszkaniu nie widać ani śladu tych zwierząt. Ani zapasów żarcia dla nich. Jakby powstały tylko na użytek dowcipów w dialogu, a potem Autor o nich zapomniał. Chyba że to dwaj różni pomagierzy adwokata.

Na plus celne i kąśliwe komentarze na temat naszej rzeczywistości — państwowej służby zdrowia, policji, akcji marketingowych... To już zdecydowanie element komediowy, bo i lepiej się z tego śmiać niż płakać.

Nie zapamiętałam żadnych wpadek językowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz